Gość Młoda. Goście. Napisano Grudzień 28, 2018. Mają gorzej niż instruktorzy prawa jazdy, raz taki dotknie, w sposób aseksualny, a dziewczyna już myśli, że z tego będzie związek fot. Adobe Stock, Graphicroyalty Gdy go spotkałam po raz pierwszy, akurat zamykał drzwi sąsiedniego mieszkania. Zdziwiłam się, bo przecież znam wszystkich mieszkańców, a jego nigdy tu nie widziałam. Ukłonił mi się grzecznie i widocznie wyczuł moje zaciekawienie, bo wyjaśnił: – Będę pani nowym sąsiadem, wynajmuję tu pokój – powiedział. – Mam psa, ale jest grzeczny, nie szczeka, nie powinien nikogo niepokoić. – Państwo K. zgodzili się na psa? Byłam zaskoczona. To starsze małżeństwo, bezdzietne. On jest emerytowanym policjantem, a ona chyba była nauczycielką. Mają dom pod miastem i często tam jeżdżą, a w ogóle są mało towarzyscy i niewiele o nich wiem. Za to na pewno nie lubią dzieci i psów, bo nieraz widziałam, jak zwracają uwagę a to rodzicom, a to właścicielom czworonogów. – Zgodzili, chociaż nie od razu – sympatyczny szatyn uśmiechnął się i mrugnął do mnie. – Wszystko da się załatwić… Uśmiechnęłam się do niego i weszłam do swojego mieszkania, od razu zamykając drzwi na zasuwkę. „Sympatyczny facet, ale ostrożności nigdy za wiele...” – pomyślałam. Od tej pory spotykałam go bardzo często A to był na spacerze z Taborem – jak go wołał – pięknym, szkolonym wilczurem, a to przepuścił mnie w kolejce w sklepie, a to przytrzymał windę, gdy zamykałam mieszkanie. Zawsze mi się kłaniał i wyraźnie szukał okazji, by zamienić ze mną chociaż dwa słowa. Podobało mi się to. On mi się podobał… A to na pewno nie spodobałoby się mojemu chłopakowi. Co prawda, moja przygoda z Konradem się już kończyła. Przynajmniej ja ją chciałam zakończyć, ale to nie było proste. O wiele łatwiej jest kogoś wyrzucić z życia niż z mieszkania. A ja popełniłam ten błąd, że zgodziłam się, by się do mnie wprowadził. Jedyne, co mnie tłumaczy, to fakt, że był w podbramkowej sytuacji – jak twierdził – i nie miał gdzie się podziać. Podobno nagle wymówiono mu mieszkanie, bo córka właścicieli zaszła w ciążę i musiała się tam wprowadzić. Wtedy mu wierzyłam, ale teraz… Teraz za grosz nie mam do niego zaufania. Kiedy się poznaliśmy, Konrad wydawał się miłym i czułym facetem. Mówił, że pracuje jako kierowca na zlecenie i ma nienormowany czas pracy. To dlatego nigdy nie wiedział, czy będzie mógł spędzić ze mną wieczór albo weekend. Nieraz się zdarzało, że odbierał telefon w piątek wieczorem i okazywało się, że jeszcze tej nocy musi gdzieś jechać. Wydawało mi się dziwne, że te wyjazdy zazwyczaj wypadają nocą i kiedyś go nawet o to zapytałam. – Kochanie, to zawiłe, nie ma sensu, żebyś się tym zajmowała – mówił. – Po prostu ludzie chcą zazwyczaj, by towar dojechał na miejsce już na rano, a więc ja muszę jechać w nocy. Nigdy też nie udało mi się dowiedzieć, co to jest za towar. Ale może nie zwracałabym na to uwagi, gdyby nie fakt, że kiedyś przez przypadek zobaczyłam, co ma w bagażniku. Akurat wrócił z nocnej trasy, a ja musiałam pojechać do mamy i poprosiłam, żeby mnie podrzucił. Chciałam włożyć torbę do bagażnika i zbaraniałam – w środku był komputer, telewizor, laptop, jakaś walizka, niedomknięta, z której wystawał złoty czy złocony świecznik… Konrad podleciał i wyraźnie wściekły, zatrzasnął bagażnik. – Pomagam kumplowi się przeprowadzić – powiedział, ale w jego głosie wyraźnie słyszałam irytację i coś jeszcze. Strach? To właśnie spowodowało, że zaczęłam go baczniej obserwować. Zauważyłam, że często dysponuje większą gotówką, ale nigdy nie wpłaca jej na konto. Zawsze też bardzo pilnuje, żebym nie słyszała jego rozmów telefonicznych. I co najciekawsze – ma dwie komórki. Jedną, jak twierdzi, prywatną, na którą ja dzwonię, a drugą – służbową. Tyle że nigdy nie podał mi na nią numeru. I w dodatku co chwila ma nowy aparat. O to też zapytałam. – To szef nam daje, nie wiem, dlaczego ciągle je zmienia – powiedział, uciekając wzrokiem. W ogóle moje pytania go denerwowały Ja z czasem chyba też zaczęłam, bo jego stosunek do mnie zdecydowanie się zmienił. Coraz częściej był nieprzyjemny, porywczy i tajemniczy. Właściwie traktował mieszkanie u mnie jak bazę wypadową – ja powoli przestawałam się liczyć. Nic dziwnego, że ja też coraz mniej szukałam okazji, by z nim być. Nasza miłość gdzieś wyparowała, a łączyło nas tylko to, że on u mnie mieszka. Czasem czułam się, jakbym miała lokatora – bo nasze kontakty ograniczyły się do sporadycznych rozmów, czasem wspólnych obiadów i wspólnego dzielenia się kosztami. Bo co by nie mówić – Konrad za siebie płacił i dorzucał się do czynszu! Ale mnie taki układ męczył i już od dawna szukałam sposobu, by się z Konradem rozstać. Owszem, rozmawialiśmy na ten temat, ale on zawsze błagał: – Kochanie, daj mi jeszcze jedną szansę. Teraz mam trudny okres w pracy, ale to przejdzie i znowu będzie jak dawniej. Wreszcie jednak dotarło do niego, że to nie ma sensu. Uprosił jedynie, żebym pozwoliła mu mieszkać u siebie, dopóki czegoś nie znajdzie. Ale to trwa już trzy miesiące! W dodatku Konrad co jakiś czas próbuje mnie przekonać, bym do niego wróciła. No i jest piekielnie zazdrosny! Dlatego gdy zorientowałam się, że sąsiad chętnie by mnie bliżej poznał, zaczęłam kombinować, jak to zrobić, żeby Konrad się o tym nie dowiedział. Na szczęście spotkałam się z sąsiadem kiedyś przypadkiem w parku. Oczywiście natychmiast dałam się zaprosić na kawę. Paweł – bo tak miał na imię – okazał się inteligentnym i dowcipnym facetem. Nie ukrywał, że się mną interesuje. – Już dawno chciałem cię gdzieś zaprosić, ale mieszkasz z jakimś facetem – powiedział wprost. – Przyznaję, że podpytałem o ciebie. Powiedzieli, że chyba nie jesteście po ślubie… – Nie – przyznałam. – I nie będziemy. – Wolny zawiązek? – zapytał, patrząc na mnie uważnie. – Przepraszam, że tak dopytuję, to twoje prywatne sprawy, nie musisz mi niczego tłumaczyć. – Nie, dlaczego – akurat tę sprawę chciałam mu wyjaśnić. – Nie mam nic do ukrycia. To już skończone. Zerwałam z nim, tyle że on nie ma gdzie mieszkać, więc zgodziłam się, żeby na razie został u mnie. Tylko że on tak szuka nowego mieszkania, jakby nie chciał go znaleźć. Opowiedziałam Pawłowi o moim związku z Konradem i perypetiach z jego wyprowadzką. Wydawał się być zaciekawiony i dokładnie o wszystko wypytywał. Na koniec stwierdził, że to mu się nie podoba. – Wydaje mi się, że on nie chce się wyprowadzić – ostrzegł mnie. – Jakbyś miała jakieś kłopoty z nim, to zapukaj do mnie, dobrze? Obiecujesz? Obiecałam. Tak jak i to, że za dwa dni się z nim spotkam i pójdziemy do kina. Po kinie poszliśmy na spacer. Nie musiałam się spieszyć do domu, bo Konrad znowu miał nocny kurs. – Uważam, że nie powinnaś się tak nim przejmować – skrzywił się Paweł, gdy mu o tym powiedziałam. – On nie ma prawa ci niczego zabraniać. A w ogóle to jaki nocny kurs? Co on robi? Wyjaśniłam, że Konrad dostarcza towary na zamówienie i że nie wiem nic bliższego na ten temat. Spotkania z Pawłem stały się rytuałem Mijały tygodnie i miesiące a ja czułam, że zakochuję się coraz mocniej i mocniej. Tęskniłam za nim, czekałam na niego i coraz bardziej mi na nim zależało. Jemu na mnie chyba też, chociaż czasami miałam wrażenie, że o wiele bardziej interesuje się Konradem niż mną! Stale wypytywał, co robi, dokąd pojechał, z kim się spotyka, gdzie był. Kiedyś nawet ze śmiechem zarzuciłam Pawłowi, że może to nie ze mną powinien się umawiać. Speszył się. – No co ty – zaprotestował, ale widziałam, że trochę się zdenerwował. – Po prostu martwię się o ciebie, niepokoi mnie ten układ. Dlatego dopytuję się. Prawda spadła na mnie jak grom z jasnego nieba. Pewnego ranka ktoś zapukał do moich drzwi. Konrada nie było – nie wrócił jeszcze z nocnego wyjazdu. Przez wizjer zobaczyłam Pawła i jakiegoś policjanta. Otworzyłam zdezorientowana. – Przepraszam cię, ale musisz pojechać z nami na komisariat – powiedział, wyraźnie zmieszany. – Ubierz się, wszystko wyjaśnię ci po drodze. No i wyjaśnił. Że pracuje jako tajniak i od dawna namierzali szajkę złodziei. Konrad wpadł im w oko, ale wiedzieli, że to płotka, chcieli dotrzeć więc do jego szefów. Postanowili go śledzić. Namierzyli, gdzie mieszka i zakwaterowali Pawła w mieszkaniu obok, u byłego policjanta. Pukał do drzwi – udawałam, że mnie nie ma – Musiałem sprawdzić, czy jesteś w to zamieszana i poznać cię, by wyciągnąć jak najwięcej informacji o Konradzie – mówił mi w policyjnym radiowozie, patrząc martwo przed siebie. – Dlatego tak się kręciłem koło ciebie. Owszem, podobałaś mi się jako kobieta, ale nie sądziłem, że aż tak się zaangażuję. Uwierz mi – po raz pierwszy podczas swojego monologu spojrzał mi w oczy – naprawdę mi się podobasz. Umawiałem się z tobą nie tylko służbowo. Strasznie źle czułem się z tym, że cię okłamuję, ale przecież nie mogłem powiedzieć ci prawdy! Cała akcja wzięłaby w łeb. Proszę, wybacz… – Daruj sobie, dobrze – wycedziłam. Byłam wściekła. – Po prostu jestem głupia, naiwna i tyle. Nie przepraszaj. Pojadę, złożę wyjaśnienia, czy jak się to nazywa, i wrócę do domu. Znikniesz z mojego życia, ja z twojego. Jedyna korzyść, że Konrada, zdaje się, też mi się uda pozbyć za jednym zamachem. Może nie było to za jednym zamachem, bo w komisariacie musiałam się stawiać kilka razy. Oczywiście, Konrada aresztowali i zabrali jego rzeczy z mojego mieszkania. Paweł dzwonił do mnie, ale nie odbierałam. Pukał do drzwi – udawałam, że mnie nie ma. Dorwał mnie wreszcie, gdy wychodziłam z komisariatu po kolejnym przesłuchaniu. – Błagam, porozmawiajmy – złapał mnie za ramię. Przecież nie będę się szarpać z policjantem pod Pałacem Mostowskich! – Musisz mnie wysłuchać. Agata, ja cię naprawdę pokochałem. Zależy mi na tobie jak na nikim w życiu. Zrozumiem, jeżeli powiesz, że nic do mnie nie czujesz. Że byłem tylko odskocznią od Konrada. Ale proszę, jeżeli cokolwiek cię ze mną łączy, nie niszcz tego. Daj mi szansę, proszę. Przecież ja nie mogłem inaczej postąpić! – Daj mi spokój, dobrze? – odburknęłam. Byłam zła, ale najbardziej przerażało mnie to, że czułam łzy pod powiekami. Cholera, zranił mnie jak nikt, a ja nadal coś do niego czuję! – Obiecuję, że dam ci spokój, jeżeli powiesz, że ci na mnie nie zależy – odwrócił mnie twarzą do siebie. – Że nic do mnie nie czujesz. To zrozumiem. Odejdę i nie będę cię niepokoił. Stałam i patrzyłam na niego w milczeniu. Nie mogłam skłamać, patrząc w oczy, które kocham i na twarz, która mi się tak bardzo podoba. – Wiem, że masz żal, że się zawiodłaś i że mi nie ufasz – powiedział cicho. – Ale też wiem, że cię kocham, a to wystarczy, żebym zniósł z twojej strony wiele pytań, dociekań, złości i pretensji. Po prostu daj nam szansę. Kiwnęłam bezwiednie głową. Nie wiem, czy dobrze robię. Ale zamknięta w jego objęciach, obsypywana pocałunkami i tak nie byłam w stanie się nad tym zastanawiać. Czytaj także:„Nieznany sprawca w klubie skrzywdził moją żonę. Policja działała opieszale, więc wziąłem sprawy w swoje ręce”„Liczyłem na miłość i kobiece ciepło, a zostałem jeleniem. Dla Oliwii byłem sposobem na zabicie nudy, gdy nie było męża”„Ojciec trzymał mnie w klatce, a kiedy próbowałam uciec, zaatakował. Nie chciałam go skrzywdzić, ale musiałam się bronić” Zwlekałam, nie chciałam się z nim spotkać w realu. Bałam się, że jak go zobaczę, że jak porozmawiamy, to czar natychmiast pryśnie. Był taki moment, że mieliśmy przerwę w tym pisaniu, gdy wylądowałam w szpitalu. Miałam operację i z powodu narkozy na trzy dni straciliśmy kontakt. O rany, co się działo, gdy odpaliłam znowu Witam serdecznie! Zdaję sobie sprawę, że może czuć Pani wiele negatywnych czy ambiwalentnych uczuć w sytuacji, w której się Pani znalazła. Ma Pani rodzinę, męża, dziecko i zakochała się Pani w mężczyźnie, który również ma rodzinę, żonę, dzieci. Mimo iż odwzajemnia Pani uczucia, nie chce rozstać się z żoną dla dobra dzieci. Jestem w stanie zrozumieć jego decyzję. Pani jest o wiele trudniej, bo darzy Pani tego mężczyznę uczuciem. Jak sobie poradzić? Myślę, że dobrym rozwiązaniem byłoby wsparcie psychoterapeuty, który pomógłby Pani zaakceptować decyzję mężczyzny i pomógł ustalić pewne priorytety. Proszę zrozumieć, że nie może Pani zmusić mężczyzny do tego, by poświęcił rodzinę dla nowego związku. On również nie ma prawa wymagać od Pani, że odejdzie Pani od męża czy dziecka. Warto, by zastanowiła się Pani nad tym, co zafascynowało Panią w tym mężczyźnie? Czego Pani brakuje u męża? Czy kocha Pani swojego męża? Jak układają się Wasze relacje z mężem? Jak można byłoby poprawić Wasze relacje? Czy uczucia mężczyzny, którego Pani poznała, są szczere? Jakie intencje ma wobec Pani? Czy rzeczywiście warto rozbijać dwie rodziny (Pani rodzinę i rodzinę nowego partnera), by stworzyć nowy związek? Ile jest plusów, a ile minusów takiego rozwiązania? Życzę owocnych refleksji i zachęcam do konsultacji u psychoterapeuty. Pozdrawiam!
Dlaczego ja się w nim zakochałam? Przecież to nie ma sensu. Przez Gość gość, Wrzesień 5, 2018 w Życie uczuciowe. Polecane posty. Gość gość
Zakochałaś się w geju - a jaki on jest? Zdawać by się mogło, że to mężczyzna idealny: jest miły, sympatyczny, zadbany i nieziemsko przystojny. Nie flirtuje ze wszystkimi pięknymi kobietami tak, jak większość mężczyzn, nie myśli jak typowy samiec i na dodatek doskonale rozumie kobiety! Tylko jest jedno małe „ale”, które stawia pod znakiem zapytania cały wspaniały związek, którego wizja od jakiegoś czasu powstawała w Twojej głowie – jest gejem. Jeśli zakochałaś się w homoseksualiście, stoisz niestety na straconej pozycji. Orientacji seksualnej się nie wybiera i nie można jej zmienić. Choć logiczne myślenie nie ma nic wspólnego z miłością, musisz rozłożyć swoje uczucie na czynniki pierwsze i spojrzeć na całą sytuację racjonalnie. To jedyny sposób, aby uwolnić się od tego uczucia. Jak uwolnić się od uczucia? Pamiętaj, że on nie chce Cię urazić. Po prostu - nie jest zainteresowany kobietami. Bardzo prawdopodobne, że traktuje Cię jak koleżankę - nawet przyjaciółkę, której zwierza się ze wszystkiego. Często sam przyzna Ci się otwarcie do swojej orientacji. Innym razem sama wyczujesz, że choć nie mówi tego wprost, woli osoby tej samej płci co i on. Nie płacz godzinami z żalu za nim! Zamiast tego zostańcie przyjaciółmi! Uwierz, że gej jest wymarzonym wprost kolegą - i kto mówi, że przyjaźń damsko-męska nie istnieje? A oto kilka dobrych rad, jak zapomnieć o niefortunnym uczuciu: Zastanów się, czy to co czujesz jest prawdziwą miłością. Zdarza się, że tak jak typowi romantycy mamy tendencję do zakochiwania się w osobach, z którymi stworzenie związku nigdy nie będzie możliwe. Kochamy nie daną osobę, lecz ową miłosną tragedię. Cierpienie sprawia nam przyjemność, dzięki niemu czujemy się inni niż wszyscy, wyjątkowi. Ale nie tędy droga! Pomyśl, czy rzeczywiście chciałabyś być z człowiekiem, który nigdy nie spojrzy na Ciebie jak na potencjalną partnerkę. Możesz być koleżanką lub bliską przyjaciółką, ale nigdy nie staniesz się osobą, przy której zechce zasypiać każdej nocy. To bolesna prawda, ale zimny prysznic jest rzeczą, której potrzebujesz teraz najbardziej. O miłość się nie prosi! Nie obwiniaj ani siebie, ani jego! Fakt, że zakochałaś się w geju świadczy jedynie o Twojej wrażliwości i pragnieniu posiadania prawdziwego przyjaciela. Gej wydaje Ci się inny niż reszta mężczyzn, ponieważ przeważa w nim pierwiastek żeński. Jego sposób myślenia zbliżony jest do sposobu myślenia kobiety, dzięki czemu doskonale je rozumie. Zobacz też : Jak poderwać mężczyznę? O miłość trzeba walczyć, ale nie za wszelką cenę. Nie można też do niej nikogo zmusić. Nie nakłaniaj geja, by spróbował być z Tobą, nie łudź się też, że dzięki Tobie stanie się heteroseksualny. Ludzi należy akceptować takimi jacy są. Zastanów się, czy dla Twojego zauroczenia warto rezygnować z relacji, które były między wami do tej pory. Uszanuj jego orientację seksualną, podziwiaj go, ale nie utrudniaj życia ani jemu, ani sobie. Zobacz też : Jak osiągnąć udany związek? Pyta bo chce potwierdzenia dla swego samozadowolenia. "Laska się we mnie zakochała - ależ jestem super i de best". Nie licz na to że w tym momencie będą obowiązywały jakieś zasady, na
fot. Adobe Stock, WavebreakMediaMicro Przystojny, zadbany i wpatrzony w siostrę jak w obrazek. Czy jej zazdrościłam? Pewnie. Gorzej, że zakochałam się w nim jak durna nastolatka. I tak żyłam dobrych parę lat, aż w końcu zobaczyłam, jak jest naprawdę. Chyba nie można już być bardziej naiwnym… Rywalizacja między siostrami to temat stary jak świat. A jednak wydaje mi się, że między mną a Gośką nigdy nie było tak, jak pokazują to w filmach. Nie ścigałyśmy się o dobre oceny w szkole, nie rywalizowałyśmy o przyjaciółki, a później o chłopaków. Nie ścigałyśmy się z prostej przyczyny. To Małgosia każdą konkurencję wygrywała w przedbiegach, nim ja na dobre stanęłam do walki. – Dlaczego nie uczysz się tak dobrze jak twoja siostra? Jej wystarczy raz powiedzieć, a tobie… – nauczyciele znacząco zawieszali przy tych słowach głos. Spuszczałam głowę i nic nie mówiłam. Bo i co miałam powiedzieć? Starsza o 2 lata Małgosia zawsze była najładniejsza, najmądrzejsza, najzgrabniejsza. Nic dziwnego, że pewnego dnia przyprowadziła do domu najwspanialszego mężczyznę, jaki tylko chodził po tej ziemi. Nigdy nie zapomnę dnia, kiedy zobaczyłam Łukasza po raz pierwszy. Wysiadał właśnie ze swojego nowoczesnego, luksusowego i pięknego samochodu. – Ty pewnie jesteś Karolina? – uśmiechnął się do mnie, odsłaniając śnieżnobiałe zęby niczym u amerykańskiego aktora. – Gosia dużo mi o tobie opowiadała. – A mnie o tobie nic nie mówiła – wybąkałam, nagle zawstydzona oszałamiającą urodą i klasą mężczyzny. – To nieładnie z jej strony – roześmiał się Łukasz. Od razu było wiadomo, że wcale nie ma zamiaru gniewać się na Gośkę. – Przecież mam wobec twojej siostry poważne zamiary. Wszystko potoczyło się błyskawicznie. Gosia zaprosiła Łukasza do nas na kolację. Przy posiłku dowiedzieliśmy się więcej o nim i relacji, jaka ich łączyła. – Łukasz jest współwłaścicielem kancelarii prawnej – powiedziała Gosia, a ja już w tym momencie poczułam pod sercem ukłucie zazdrości. Współwłaścicielem kancelarii prawnej… Jakby nie mógł być robotnikiem remontującym mieszkania albo nauczycielem w szkole… Spojrzałam na chłopaka siostry z nieskrywaną niechęcią. Ale on nawet tego nie zauważył. Przez całą kolację nie odrywał zakochanych oczu od mojej siostry. – Spotkanie Małgosi to najpiękniejsze i najcudowniejsze, co przydarzyło mi się w życiu – powiedział w pewnym momencie poważnie, a ja aż westchnęłam. O mnie nigdy nikt tak nie mówił... Słyszałam, że jestem dziewczyną, z którą można konie kraść i że mam niezłe nogi… Ale nigdy nie byłam dla nikogo całym światem. Z trudem ukryłam zazdrość, udając, że pałaszuję makaron. Ale dalsze słowa Łukasza nie mogły ujść mojej uwadze. – Taka miłość zdarza się raz na 100 lat. I właśnie dlatego chciałbym poprosić państwa o rękę córki – niespodziewanie zwrócił się do moich rodziców. – To wspaniale, tyle że znacie się przecież dopiero pół roku – wybąkała mama, najwyraźniej zaskoczona. – Kiedy człowiek naprawdę kocha, pół roku wydaje się wiecznością – Łukasz szarmancko skłonił się w stronę ręki mamy. Poczułam, że serce bije mi jak oszalałe. Czy kiedyś doczekam chwili, kiedy to o mnie będzie tak mówił jakiś mężczyzna? Na razie nic na to nie wskazywało. – Pobłogosławcie nam – szepnęła Małgosia, najwyraźniej też oszołomiona występem swojego narzeczonego. – My się naprawdę kochamy. Później nastąpiło zwykłe w takiej sytuacji zamieszanie. Tata zaproponował przyszłemu zięciowi kieliszek czegoś mocniejszego dla zacieśnienia więzów, mama wymieniała z Gosią rozgorączkowane szepty na temat sukni ślubnej i kształtu przyjęcia weselnego. Ja wymknęłam się po angielsku do swojego pokoju. Tam w końcu mogłam oddać się temu, na co czekałam cały wieczór – szlochaniu i użalaniu się nad sobą. To niesprawiedliwe... Dlaczego ja dostałam taką przeciętną urodę, a Gośka wszystko, o czym tylko kobieta może zamarzyć? Puszyste, łatwo układające się włosy, błyszczące oczy, kształtną sylwetkę… Z takimi walorami może mieć każdego mężczyznę. I takiego też dostała. Myślę, że to był właśnie dzień, w którym uświadomiłam sobie, że Łukasz jest mężczyzną idealnym, w którym każda kobieta zakocha się od pierwszej chwili. I w którym zakochałam się też ja. Kolejne tygodnie upłynęły całej rodzinie pod znakiem przygotowań do ślubu Gosi i Łukasza. Przyjęcie miało być eleganckie, z klasą, wystawne, ale też bez niepotrzebnej przesady… Przed organizatorami uroczystości stanęło nie lada wyzwanie. Niestety jednocześnie również przede mną – i to kto wie, czy nie trudniejsze. Bo pewnego dnia Gosia zaprosiła mnie do kawiarni na poważną rozmowę. – Nie chciałabym wtrącać się w twoje życie intymne, siostrzyczko – powiedziała z ciepłym uśmiechem, który z zazdrości miałam ochotę zerwać jej z twarzy. – Ale czy myślałaś już, z jakim towarzyszem przyjdziesz na mój ślub? – Przecież wiesz, że z nikim się nie spotykam – warknęłam. Gosia zrobiła zbolałą minę. – Wydaje nam się, że nie będziesz się dobrze bawiła, przychodząc sama na wesele – już samo użycie liczby mnogiej sprawiło, że poczułam się, jakby w gardle stanęła mi wielka gula. – Dlatego umówiliśmy cię z pracownikiem z firmy Łukasza. Możecie się sobie spodobać. – Co on tam robi? – mruknęłam. Czy ta kobieta sobie kpiła? Miałam iść na wesele z człowiekiem, którego oni znaleźli dla mnie z litości?! Chyba trudno o większe upokorzenie. Okazało się jednak, że siostra miała dla mnie jeszcze jedną niespodziankę. – Na razie jest na początku drogi zawodowej – zawahała się Gosia. – Jest gońcem. Ale studiuje… – Żarty sobie robisz?! Mam iść na wesele ze zwykłym chłopcem na posyłki?! Tego już nie mogłam zdzierżyć. Co ta Gośka sobie wyobrażała?! Ona wychodziła za mąż za współwłaściciela kancelarii, a ja miałam spotykać się z gońcem?! Tego było za wiele! A jednak umówiłam się z Arkiem. Po spokojnym namyśle doszłam do wniosku, że wszystko jest lepsze od przyjścia samej na wesele i wysłuchiwania wyrazów współczucia i znoszenia współczujących spojrzeń znudzonych ciotek. O dziwo, Arek nie okazał się taki zły. Oczywiście daleko mu było do filmowej urody Łukasza. Do tego nosił okulary i aparat ortodontyczny, ale miał poczucie humoru i kilka razy na tej niby randce nawet się roześmiałam. – Tylko sobie za dużo nie wyobrażaj – zapowiedziałam mu pod koniec spotkania. – Kocham innego. – Szanuję to – odpowiedział poważnie Arek. – Ale bardzo mi się spodobałaś. Właśnie takiej kobiety szukałem, wierz mi. Sądzę, że wiem, czego chcę, więc będę czekał tyle, ile będzie trzeba, żeby cię do mnie przekonać. „Nie doczekasz się. Nie masz szans” – pomyślałam z goryczą, ale na głos nic nie powiedziałam. Co by to dało? Mój związek z Łukaszem nie miał szans powodzenia. Szwagier nie zwracał na mnie uwagi. Musiałam to przyznać: byłam beznadziejnie zakochana i żadne słowa nie mogły mi przynieść ulgi. Podczas wesela było nawet miło. Po nim przyszła codzienność. Łukasz i Gosia zamieszkali w apartamencie w prestiżowej okolicy. Ja zaczęłam się spotykać z Arkiem. To nie była wielka miłość, ale czułam się przy nim bezpiecznie, jak przy starszym bracie. Powoli zaczęłam brać pod uwagę możliwość spędzenia wspólnie reszty życia. Był tylko jeden problem. Ilekroć Arek mnie dotykał, przed oczami stawał mi Łukasz. W łóżku wyobrażałam sobie jego wysportowane ciało, które do tej pory mogłam podziwiać tylko pod nienagannie skrojonymi garniturami. Topniałam jak lód na rodzinnych spotkaniach, kiedy Łukasz brylował w towarzystwie. Nie mogłam oderwać od niego roziskrzonego wzroku. On chyba to zauważył, bo, nie zwracając uwagi na obecność Gosi, podejmował flirt. Uśmiechał się do mnie, żartował, kilka razy, niby przypadkiem musnął moją rękę albo włosy… Wydawało się, że mojej siostrze to nie przeszkadza. Zawsze w takich sytuacjach siedziała lekko z boku, jak królowa obserwująca swój dwór, z aprobatą uśmiechając się przy dowcipach męża. Szybko zaszła w ciążę i wtedy dziecko i jego potrzeby zeszły zupełnie na pierwszy plan w rodzinnych rozmowach. To tylko podsycało moją gorycz... Arek też wprawdzie napomykał o dziecku, ale ja czułam, że to nigdy nie będzie to samo. Mój narzeczony wyrażał swoją miłość przez przyniesienie mi pizzy w piątkowy wieczór albo otulenie kocem, kiedy zasnęłam na kanapie po intensywnym dniu. Trudno porównywać takie gesty do romantycznych wyznań szwagra. Dlatego to o Łukaszu fantazjowałam za każdym razem, kiedy byłam w łóżku z Arkiem. Przymykałam oczy i wyobrażałam sobie, że na miejscu mojego nudnego narzeczonego znajduje się przystojny, odnoszący sukcesy szwagier. Gdyby tylko los zetknął nas ze sobą... Gdyby tylko to wszystko potoczyło się inaczej. W jednej chwili zostawiłabym Arka i w końcu byłabym szczęśliwa. Oczywiście to były tylko marzenia. Nie zastanawiałam się, jak bardzo zraniłabym siostrę i jak na całą sytuację zareagowałaby rodzina. Ważne było tylko tu i teraz – i fakt, że w końcu byłabym z człowiekiem, którego od dawna skrycie kochałam i przy którym – nie miałam co do tego żadnych wątpliwości – byłabym naprawdę szczęśliwa. Mimo wątpliwości, kiedy Arek poprosił mnie kilka miesięcy później o rękę, powiedziałam „tak”. Zdawałam sobie sprawę, że nigdy nie pokocham męża tak, jak na to zasługuje, ale nie chciałam do końca życia samotnie obserwować szczęścia siostry. Arek nalegał na tradycyjne wesele Nie byłam do tego przekonana. Podświadomie chciałam zorganizować imprezę na wzór wesela Gosi i Łukasza, ale w końcu dałam się przekonać. Po czasie mogłam przyznać, że to był dobry pomysł. Goście bawili się wyśmienicie, może nawet lepiej niż u siostry i szwagra. Tańce, śpiewy i typowo weselne zabawy zdawały się nie mieć końca. Nic dziwnego, że po północy poczułam się kompletnie wyczerpana. Starając się nie zwracać na siebie uwagi wyszłam do jednego z pokoi na piętrze, żeby choć pół godziny odpocząć. Cicho szłam korytarzem, gdy usłyszałam ten głos… Nie mogłam go pomylić z żadnym innym. Odruchowo przystanęłam. Mężczyzna ze śmiechem perorował coś do kobiety. Ona odpowiadała zduszonym głosem. Łatwo było się domyślić, co działo się za przymkniętymi drzwiami… Tylko że tym mężczyzną był Łukasz, a głos kobiety nie należał do Gośki. Niewiele myśląc, czując, jak krew odpływa mi z twarzy, nacisnęłam klamkę. Dziewczyna była bardzo młoda i miała ciało modelki. A szwagier? Rozłożył ręce w błazeńskim geście i puścił do mnie oko. – Wesele ma swoje prawa, prawda, szwagierko? – powiedział z uśmiechem. Poczułam, że robi mi się niedobrze. Wyszłam z pokoju i oparłam się z całej siły o ścianę. W głowie dudniły mi myśli: Powiedzieć Gośce? A jeśli ona o tym wie? Nagle sceny z rodzinnych obiadów w ostatnich miesiącach zaczęły układać mi się w jedną całość. Jej wycofanie, grzeczny uśmiech… A jeśli ona od dawna wie, że wyszła za potwora? Że ta jego elegancka powierzchowność, ujmujący uśmiech to tylko maskarada? Na miękkich nogach zeszłam na dół. Gosia siedziała tam, gdzie wcześniej byli oboje. Z ciążowym brzuchem, synkiem na ręku i – jak mogłam dopiero teraz to zauważyć – przyklejonym do twarzy, pustym uśmiechem. – Chciałabym z tobą porozmawiać – szepnęłam, odciągając ją na bok. – Co, zobaczyłaś Łukasza? Przykro mi, że on się tak zachowuje na twoim ślubie – Gośka spojrzała na mnie z bólem. – Więc ty wiesz? – patrzyłam na siostrę szeroko otwartymi oczami. – To trwa od dnia naszego ślubu. Łukasz to babiarz. Zdradza mnie na lewo i prawo – wzruszyła ramionami Gośka, a jej twarz ściągnął grymas bólu. – Dlaczego nie odejdziesz? – szepnęłam, nie mogąc uwierzyć w to, co słyszę. Gosia spojrzała czule na synka Więcej nie musiała mówić. Przystojny mąż zamknął moją piękną, mądrą siostrę w pułapce, z której nikt jej nie wyzwoli. Poczułam, jak serce zalewa mi fala współczucia. – W tym człowieku wszystko jest kłamstwem. Kancelaria funkcjonuje tylko dzięki temu, że obsługuje gangsterów. Mieszkanie i samochód są na kredyt, który z trudem spłacamy… Ciesz się, Karola, że ty poznałaś kogoś normalnego – powiedziała jeszcze Gosia, a ja poczułam, że za chwilę osunę się na ziemię. Kogoś normalnego... Dudniło mi to w głowie. Ciesz się. W tamtym człowieku wszystko jest kłamstwem… Kątem oka spojrzałam na Arka. Zabawiał gości, ale nad stołem pokazał mi obrączkę. Jego rozświetlone oczy mówiły: „Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi”. Poślubiłem kobietę, którą kocham. Jak mogłam tego nie zauważyć? To była prawdziwa miłość, to było prawdziwe szczęście! Uśmiechnęłam się do męża i lekko pogłaskałam obrączkę. Jak to dobrze, że nie dałam się zwieść iluzji i na czas przejrzałam na oczy. Inaczej, zaślepiona zazdrością, mogłabym przegapić prawdziwą miłość i prawdziwe szczęście. Czytaj także:„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Jak dla mnie to nie żaden problem,mojej koleżanki rodzice to mama jest starsza o jedenaście lat od jej taty i jej i nikomu to nie przeszkadza mi się wydaje że mogłabyś dopiero z nim chodzić i zagadywać niestety dopiero za dwa lata czyli jak będziesz miała 16 lat :(Nie przejmuj się innymi co o tym mówią.Ja zakochałam się w takim Pawle,on wstawił filmik na www.youtube.pl

Najlepsza odpowiedź olciaax33 odpowiedział(a) o 18:31: "spytaj o chodzenie"... boże ludzie zastanówcie sie co piszecie, nie słuchaj takich bzdur.. najlepiej jest się najpierw zaprzyjaźnić - może napisz do niego esa "co tam? :) " i rozmowa się rozkręci, może zagadaj do niego w rl albo poproś jakiegoś kolegę, żeby Cie zapoznał.. metod jest bardzo dużo, ale najważniejsze żebyś go do siebie przekonała i nie wyjeżdżaj od razu z "kocham cie". Spróbuj jakoś delikatnie zasugerować związek :) Powodzenia, trzymam kciuki :D Odpowiedzi przyłączam się do podobną sytuację. InkaxD odpowiedział(a) o 17:04 Ja z jednym mam tak jak ty a z drugim olegą na odwrót...:( Sa dwie metody: jego nume (ale nie od niego) tylko od jakiegos zaufangeo znajomego piszesz do niego wiadomosc typu to przynies mi jutro ta koszulke cos takiego on ci odpisze o co kaman a ty do niego iszesz masz mi ja przyniesc ! a poniej sie dowiesz ze to on i sobie z nim pogadaj jakos sie lozy :))2. Usmiechaj sie caly czas do niego a kiedys powiec jemu czesc :)) Idź mu na przeciw;)jak masz numer jego telefonu to do niego napisz;*masz "dziewczyne'' (gazeta) w ostatnim były podpowiedzi na sms-y jak nie masz to napisz ja Ci podeśle...jeśli on nie ma tel. to podejdź pod niego zagadaj...jeśli ty też mu się podobasz napewno się atmosfera rozkręci;* sama byłam przykładem takiej samej sytuacji Rozmawiaj z nim i go zabawiaj. Próbuj go zdobyć. I niestey czekaj dalej. Jak nie podziała lub nie chcesz czekać, to poprostu usmiechaj się do niego na przerwach i później gdy zauważysz że jest w tobie zabujany, porozmawiaj o zakochaniu ale nie że: podobasz mi się! tylko: zakochałeś się kiedyś? A teraz jesteś zakochany? Miałam ten sam problem! I udało się. powiec co czujesz i spytaj się o chodzenie :d może spróbuj do niego zagadywać w szkole ... gadajcie normalnie weźcie jakąś paczke swoją w której on tez bedzie i idźcie np do kinaa na cos :):O Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub
Gość 112. Goście. Napisano Luty 9, 2010. "dlatego nie chce mu powiedziec o naszym dziecku zeby nie czul rozdarcia tego ze nie moze byc z naszym dzieckiem tyle czasu ile spedza teraz ze swoim
Rok temu zakochałem się w Kacprze. Wiem, że on ma dziewczynę w Szwecji do której jeździ co wakacje i jest mu z nią dobrze. Bardzo mi zależy na jego szczęściu. Nie wiem czy o niego walczyć? Wydaje mi się, że on o moich uczuciach wie, ale czy może lepiej powiedzieć mu to osobiście? Zakochanie bez wzajemności to bardzo przykra sprawa. Bo masz wrażenie, ze dużo dajesz i dużo cię to wszystko kosztuje a w zamian nie dostajesz nic poza smutkiem i rozczarowaniem. Niestety w takiej sytuacji w jakiej się znalazłaś niewiele masz jeszcze do zrobienia. Jeśli chłopak wie o twoim uczuciu ale nie jest nim zainteresowany to chyba najlepiej nie brnąć w to dalej. Tak to już w życiu czasem jest, że kochamy nie tych, którzy chętnie odwzajemniliby nasze uczucie. I na odwrót - kochają nas ci, którzy nie bardzo nas interesują. Szczególnie w wieku nastu lat jest to zjawisko dość powszechne. Nie świadczy to o tym, że jesteśmy kiepscy czy do niczego ale tylko to, ze dla danej osoby nie jesteśmy kimś właściwym. Nie można zakochać się na zawołanie i nie można nikogo do uczucia zmusić czy nawet nakłonić. Dlatego nie bardzo skłaniałabym się do opcji "walczyć" o o kogoś bo nie do końca wyobrażam sobie na czym miałoby to konkretnie polegać. Szczególnie gdy dla obydwu stron sprawa jest jasna - a twierdzisz, ze jest. A może po prostu postarałabyś się poznać go lepiej, spędzić z nim trochę czasu, zobaczyć czy rzeczywiście warto się przy tym uczuciu upierać? Może macie jakichś wspólnych znajomych lub wspólne zainteresowania. To pewnie zbliżyłoby was bardziej niż ewentualne narzucanie się z poważnymi tematami dotyczącymi miłości. Jeśli będziecie się dobrze bawić to na to też przyjdzie odpowiedni moment. Pamiętaj, że odpowiedź naszego eksperta ma charakter informacyjny i nie zastąpi wizyty u lekarza. Inne porady tego eksperta Tatiana Ostaszewska-Mosak . 469 81 423 144 48 409 443 53

dlaczego sie w nim zakochalam